Różne rzeczy można mówić o Krzysztofie. Można twierdzić, że mały on jeszcze, że szczypior i ma mleko pod nosem. A nawet, że do mamy podobny i typowy maminsynek. Ale nikt chyba nie zaprzeczy, że Krzysztof jest mężczyzną. Jego samcze cechy nie pozostawiają wątpliwości. Testosteron w nim tkwi i nadaje pęd wielu jego działaniom.
Krzysztof jest fanem płci pięknej. A i płeć piękna nie pozostaje na niego obojętna. Krzysztof ma blond-urodę, ma okulary, dzięki którym wygląda intrygująco, tajemniczo i dojrzale. Posiada błysk w oku za okularami, zniewalający uśmiech oraz zwierzęcy magnetyzm. Krzysztof rozrabia i psoci. Łotrzyk z niego i hultaj, a i tak fanek mu nie brakuje.
Gdy wychodzimy z przedszkola, (często jeszcze na schodach), dobiegają nas wołające za nim dziewczęce głosy "Cześć Krzysiu!". I słychać w tym powiew westchnienia. Krzysztof odwraca się, wykonuje nonszalanckie machnięcie ręką i rzuca "Cześć dziewczyny", względnie samo "No cześć". Ale gdy jakąś naprawdę, naprawdę lubi, potrafi wyszeptać czule: "Hejka moja przyjacielko. Do następnego tydzienia."
Krzysztof opowiada dużo o dziewczynach z przedszkola. Tych małych i tych dużych. Ma wyrobione zdanie o tym, która z nich jest "super", a która tylko "ok". Choć bywa, że zmienia poglądy w tym temacie. Jednak powodów nie zdradza. To jego prywatne sprawy. Swego czasu na pytanie, jaka dziewczyna w przedszkolu jest najładniejsza, odpowiadał: "No mamo, oczywiście pani Kasia". Teraz startuje już głównie do swojego rocznika. Wczoraj odbyliśmy rozmowę o Nadii:
Gdy wychodzimy z przedszkola, (często jeszcze na schodach), dobiegają nas wołające za nim dziewczęce głosy "Cześć Krzysiu!". I słychać w tym powiew westchnienia. Krzysztof odwraca się, wykonuje nonszalanckie machnięcie ręką i rzuca "Cześć dziewczyny", względnie samo "No cześć". Ale gdy jakąś naprawdę, naprawdę lubi, potrafi wyszeptać czule: "Hejka moja przyjacielko. Do następnego tydzienia."
Krzysztof opowiada dużo o dziewczynach z przedszkola. Tych małych i tych dużych. Ma wyrobione zdanie o tym, która z nich jest "super", a która tylko "ok". Choć bywa, że zmienia poglądy w tym temacie. Jednak powodów nie zdradza. To jego prywatne sprawy. Swego czasu na pytanie, jaka dziewczyna w przedszkolu jest najładniejsza, odpowiadał: "No mamo, oczywiście pani Kasia". Teraz startuje już głównie do swojego rocznika. Wczoraj odbyliśmy rozmowę o Nadii:
Ja: półżartem: Bardzo ładna. I co, jest teraz twoją dziewczyną?
K: No... w tym tygodniu tak.
Tymczasem kilka dni temu byłam świadkiem jego rozmowy z niejaką Małgorzatą W. (lat niemal 6):
M: Krzysiu, ja Cię tak lubię, że chyba zostaniesz moim mężem.
K: Trzeba to jeszcze przemyśleć.
Zatem decyzje ostateczne jeszcze nie zapadły. Rwie i przyciąga jak magnes, ale wybiera rozsądnie i nie na łapu capu. W końcu dziewczyn nie brakuje, trzeba się życiem nacieszyć i nie działać pochopnie.
Zresztą burzę wokół małżeństwa rozpętałam ja. Wszystko z mojej winy. Czasem bowiem zdarzy się dorosłym coś palnąć bez zastanowienia i młodemu człowiekowi świat dziecięcych złudzeń rozpada się jak domek z kart. I teraz już Krzysztof wie, że szukanie żony jest konieczne. Wiedza w tym temacie spłynęła nań nieoczekiwanie moimi usty, kiedy to jakiś miesiąc temu, ot dla draki, zapytałam go:
- Krzysiu, a która dziewczyna będzie twoją żoną?
Dziecko z wewnętrznym przekonaniem i głęboką pewnością odrzekło:
- No... oczywiście, że Hania!
Tu nastąpiła bolesna i dramatyczna wymiana zdań z udziałem niedowierzania, przerażenia i łez. Bo przecież z siostrą nie można. Ona będzie mieć INNEGO męża. Na koniec padło rozpaczliwe zapytanie syna do matki:
- I gdzie ja znajdę jakąś obcą dziewczynę na żonę?
Uspokoiłam go, że nie musi teraz i już, że ma czas i generalnie dziewczyn jest dużo na świecie. Niektóre nawet takie fajne jak Hania, więc luzik. Krzysztof jednak obserwacje już czyni, bo trzeba być czujnym. Nigdy nie wiadomo kiedy i skąd spadnie na nas strzała amora.
W poniedziałek wrócił zachwycony z zajęć tanecznych i zwierzył się rodzicielce: "Mamo, ciocia Edi powiedziała mi dzisiaj, że nikt jej nie rozumie tak jak ja!".
Cóż tam się wyprawia na tych tańcach, nie mam pojęcia. Ale fajnie być musi, bo dziewczyn krocie, a chłopaków jak na lekarstwo. Któregoś razu patrzę, jedna z cioć zaczyna zbierać przedszkolaki z korytarza, żeby zabrać je na zajęcia. W korytarzu jeden Krzysztof i chyba z dziesięć panienek. Młody mężczyzna rozejrzał się uważnie, wzrokiem omiótł, zdecydowanym krokiem podszedł do jednej blondyny i złapał za rękę ze słowami "Ty pójdziesz ze mną". Następnie spokojnie ustawili się w pierwszej parze, oboje zadowoleni z życia. Na kolejnych zajęciach stanął już z inną. Sprawiedliwie dzieli między kobiety swoją męską uwagę.
I ja się tylko pytam grzecznie, co z niego wyrośnie? Dżentelmen czy Casanova? Łamacz serc i podrywacz czy stateczny mąż? I co mnie, jako matce, przyjdzie znieść zanim on się ustatkuje, fircyk jeden? Popełniłam nawet utwór na okoliczność jego donżuanerii:
Wyznanie Dżentelmena
Moja
Pani w przedszkolu powiada,
Że
jest ze mnie gagatek nie lada.
Trudno
z nią się nie zgodzić w istocie,
Bo
poświęcam się wciąż nowej psocie.
Gdy
nie łażę po stołach lub szafkach,
Robię
zamęt i nieład w zabawkach,
Kiedy
trzeba być cicho, to śpiewam.
Jedząc
brudzę się niczym prosiaczek,
Bo
się wiercę na krześle i skaczę.
W
jakieś bójki się wdaję i spory,
Nie
przejawiam ni grama pokory.
Lecz
to przysiąc Wam mogę solennie,
Że
choć tyle urwisa jest we mnie,
Ja
zadatki mam na dżentelmena -
I
do dam słabość – to bez wątpienia.

Bardzo
kocham babcie, mamusię,
Wszystkie ciocie obdarzam uczuciem,
Daję
serce równiutko po krzynce
Każdej
Pani…
… i każdej dziewczynce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz