Gdy przychodzi zima najważniejsze ze wszystkiego staje się czekanie na Mikołaja. Jest to fenomen, zagadka i magia. Zjawisko jedyne w swoim rodzaju. Bo przecież cały szereg czynności wiąże się z tym oczekiwaniem, moc wydarzeń i emocje bez granic.
Wszystko zaczyna się z początkiem grudnia, kiedy to trzeba wysprzątać pokój na błysk, naszykować na parapecie list i ciasteczka i mieć nadzieję na to, że w Mikołajki wydarzy się coś przyjemnego. Mikołaj bowiem zakrada się nocą, porywa listy, pożera ciasteczka i porzuca jakieś drobne podarki stanowiące forpocztę właściwych prezentów, jakie spadają na nas w wigilijny wieczór. W listach dzieci zawsze elegancko opisują swoje marzenia. I tak też było w tym roku. Hanna swoim zwyczajem uwzględniła w korespondencji prośbę o podarki także dla Gamzy, Szopki i (o dziwo!) rodziców. Krzysztof pierwszy raz w życiu popełnił list pisany, a nie rysowany. Co prawda kulfony to straszne i ubarwione osobliwą ortografią, ale własną ręką wypisane i to się liczy. 6 grudnia Mikołaj nie zawiódł, przyniósł Hani zestaw do gumkowej biżuterii, a Krzysiowi małego Transformersa i okrasił to odrobiną łakoci. Listy odebrał i ciekawe jak poradzi sobie ze spełnianiem opisanych tam życzeń.
To ogromnie wygodne, mieć w zanadrzu takiego Mikołaja, ale i niebezpieczne. Już od połowy jesieni, na wszelkie sklepowe jojczenia i żądania można beztrosko odpowiadać "poproś Mikołaja, bo ja (mama czy tata, zależy na kogo trafi uderzenie) nie mam tyle pieniążków". A dziecko podłapuje pomysł i uznaje to nie za odmowę, a jedynie za odroczenie możliwości powiększenia stanu posiadania. I potem nie ma co się dziwić, że listy do Mikołaja w szwach pękają. Krzysztof na przykład pisze radośnie "i prosze tesz o fszystkie klocki lego śfiata". No jasne, żaden problem, trzask-prask i Mikołaj przyniesie. Zdarzają się też wpadki innego rodzaju. Gdy świadomie odmawiamy kupienia czegoś dziecku, bo nie uważamy, aby rzecz ta była niezbędna i właściwa, albo faktycznie wykracza poza pojemność naszych portfeli, potwór stwierdza radośnie, że poprosi zatem Mikołaja. I robi się mały kłopot, bo świętego nie wypada przecież prosić o aż tak cenne podarki. I trzeba młodzież strofować i apelować o zachowanie umiaru, bo Mikołaj musi ogarnąć fanty dla wszystkich dzieci, co przecież łatwe nie jest. Opcja "Jak nie masz pieniążków, to Mikołaj mi kupi" - nie zawsze zatem wchodzi w grę i potwory już to rozumieją.
W tym roku Krzysztof czeka najbardziej, najbardziej na świecie na perkusję. Kłopotu z tym niemało i osobiście Mikołajowi współczuję, bo to nie może być taka zabawkowa, tylko najprawdziwsza, żeby dźwięki miała właściwe i miłe dla ucha młodego muzyka. Muzyk pomija przy tym całkowicie wartość takiego podarku, jak i brak stosownej przestrzeni we własnym pokoju. Nie wiem jak to się skończy i co się stanie, Mikołaj moc ma olbrzymią, ale obawiam się nieco i drżę ze strachu o jego portfel i moje własne uszy. Krzysztof oprócz tego wpisał skromnie na listę telewizor, tableta, wspomniane Lego, Hot Wheelsy, Transformersy, autko na pilota (koniecznie z Lidla), jajko z niespodzianką i dwie paczki gum do żucia. Gdzież te czasy, gdy jako 3-latek mówił, że od Mikołaja to on chce "trąbkę i chlebek z masełkiem"? Minęły i raczej nie wrócą. Mikołaj musi przesiać, co mu zostało rzucone, oddzielić ziarno od plew i zmierzyć się z krzysztofowym wyzwaniem. Hanny podejście do tematu jest znacznie rozsądniejsze. Szczególną uwagę przykłuwa chęć otrzymania niespodzianki, co daje Mikołajowi szalone pole do popisu.
Listy przekazane do adresata, nadzieje rozbudzone i odliczanie do Wigilii już w toku. A my - rodzice - korzystamy z wielkiej mocy wychowawczej, jaką ma fakt, że podarki są tylko dla grzecznych dzieci, a dla niegrzecznych - rózga. Tymczasem Mikołaj wie wszystko. Nie wiadomo jakim sposobem to robi, ale wie. Choć trzeba przyznać, że pomysłowość Krzysztofa w tym roku poraża mnie raz za razem. Pod koniec listopada stwierdził, że Mikołaj sprawdza tylko grudniową grzeczność, więc póki nie ma grudnia - hulaj dusza. Obecnie stwierdza raz po raz, że rózgę chętnie by dostał, bo ciekaw jest bardzo jak by się nią odbywało "bijanie dupki". Nie ma potwór szalony w takim bijaniu doświadczeń i gna go ciekawość naukowca i chęć zbadania zjawiska. Więc rozrabia chwilami ile wlezie, po czym jednak przypomina sobie o swej liście życzeń z listu i przychodzi nań opamiętanie.
Ostatecznie, jak pokazuje doświadczenie, nie jest ważna zgodność podarków z listami, ani nawet ich ilość. Liczy się ta chwila, gdy paczka trafia do rąk i dźwięk dartego, kolorowego papieru. Ponadto ta chwila napięcia - co jest w środku? Jak to będzie z Mikołajem w tym roku? Nie wiadomo. Czy zjawi się osobiście, czy wór wepchnie pod choinkę, a może po prostu rózgi w kącie ustawi? Za kilka dni się okaże. Ale póki co, szykujemy się na wielkie sprzątanie, lepienie pierogów i ubieranie choinki. Ze świątecznym śpiewem na ustach oczywiście - czego i Wam życzymy.

Ostatecznie, jak pokazuje doświadczenie, nie jest ważna zgodność podarków z listami, ani nawet ich ilość. Liczy się ta chwila, gdy paczka trafia do rąk i dźwięk dartego, kolorowego papieru. Ponadto ta chwila napięcia - co jest w środku? Jak to będzie z Mikołajem w tym roku? Nie wiadomo. Czy zjawi się osobiście, czy wór wepchnie pod choinkę, a może po prostu rózgi w kącie ustawi? Za kilka dni się okaże. Ale póki co, szykujemy się na wielkie sprzątanie, lepienie pierogów i ubieranie choinki. Ze świątecznym śpiewem na ustach oczywiście - czego i Wam życzymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz